Szukaj na tym blogu

piątek, 29 stycznia 2016

Łebska Chata ŁEBA

Bajka o rybaku i złotej rybce … bez Happy Endu
Zdarza się ten moment, gdzie pisanie mojej recenzji o danej restauracji przychodzi z ogromnym trudem i odkładam czas na opisywanie jej. Ciężko jest patrzeć jak ludzie stojący na skraju bankructwa, nad przepaścią niebytu dostając szansę i pomoc w postaci liny ratunkowej zamiast wspinać się po niej i złapać za wyciąganą doń rękę, robią wszystko by rozbujać linę i na niej roztrzaskać się o skały.
Tak też podszedł do pomocy Kuchennych Rewolucji Pan Mirek właściciel restauracji Łebska Chata w Łebie. Z ogromnego chaosu i komplikacji prawno-pracowniczej wyciągnęła go ‪#‎MagdaGessler‬ tworząc restaurację na styl szwedzki w biało-szarych barwach gdzie w karcie miała swoje królestwo ryba pod każdą możliwą postacią: ryby po grecku, zupy rybne, biszkopt z dorsza i prawdziwy świeży smażony dorsz w końcu jesteśmy nad morzem.
Program zakończył się, kamery wyłączono, reflektory wygasły, restauracja musiała radzić sobie już sama. Niestety zamiast skromności i pokory najbardziej zaczął błyszczeć w swojej restauracji właściciel Mirek, był niezłym showmenem, duszą tego lokalu zwłaszcza po umieszczeniu Łebskiej Chaty w przewodniku „101 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce” Magda chwaliła, a goście coraz częściej zalewali stronę fb Magdy Gessler złymi opiniami na temat tego miejsca. Prosili by restauratorka pojawiła się ponownie w Łebie bo jest coraz gorzej.
I stało się. W sierpniu 2014 roku Magda Gessler na swojej stronie opublikowała następującą informację:
Kochani, znacie to powiedzenie, że nie myli się tylko ten, kto nie robi nic? Walczyłam o Łebską Chatę nie tylko podczas Kuchennych rewolucji, ale i po nich. Bezinteresownie. Polubiłam tego wariata Mirka, spodobał mi się jego zapał, uwierzyłam w to, że chce uczciwie karmić swoich gości. Smakowały mi dania w jego kuchni, śmiałam się do łez z jego żartów, zafascynowała mnie atmosfera jego "chaty”. Tak było kiedyś. Pomna tych naprawdę dobrych wrażeń, emocji i smaków umieściłam Łebską Chatę w moim przewodniku. Wasze reakcje tu, na Facebooku, ale również relacje moich dobrych znajomych i przyjaciół, którzy ostatnio odwiedzili tę restaurację, uświadomiły mi, że popełniłam błąd, ufając w to, że standard, który ustanowiłam, nadal tam obowiązuje. Z dużym smutkiem cofam swoją rekomendację dla Łebskiej Chaty i choć cały czas trzymam za Mirka kciuki, to dziś nie mogę jego restauracji polecić nikomu. Dzieje się w niej za dużo złego. Mirku, zadbaj o swoje miejsce, szanuj swoich gości, nie zapominaj o naszych rozmowach. Dziękuję wszystkim moim fanom, którzy informowali mnie o tym, co dzieje się w Łebie i nadal proszę Was o czujność przy wszystkich innych miejscach, które wymieniłam w przewodniku. Nie mogę zawsze być wszędzie ale Wy tak! Dziękuję za Waszą pomoc. Walczymy dalej o smaczną Polskę. Wespół w zespół.
Odwiedziłem Łebską Chatę tydzień po publikacji w/w tekstu, restauracja była zamknięta mimo początku września i ogromu wczasowiczów, na drzwiach widniała informacja „ w dniu dzisiejszym awaria systemu komputerowego” Dowiadywałem się, w kolejnych dniach kartka wisiała dalej i już restauracja więcej nie powitała gości. Właściciel na swojej stronie fb umieścił jedynie własne oświadczenie:
Po stokroć pragnę przeprosić wszystkich tych, którzy korzystając z usług mojej restauracji, wyszli z niej nieusatysfakcjonowani, zawiedzeni, źli. Splot wielu czynników wpłynął na fakt, iż restauracja od kilku miesięcy notowała coraz słabszą “formę” a Państwa reakcje zaskutkowały taką a nie inną decyzją Magdy Gessler. Droga Magdo! Wiem, że wszystkie moje wyjaśnienia będą przez Ciebie odbierane jako próba trywialnego tłumaczenia sytuacji, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Bardzo Cię przepraszam, iż naraziłem Twoją osobę na wiele uwag, których Ty akurat adresatem być nie powinnaś. Przeze mnie ucierpiał Twój wizerunek, na szwank wystawiłem zarówno Twoją ciężką pracę jak i wielu osób realizujących projekt “Kuchennych Rewolucji”. Moją i tylko moją winą jest “cały ten zgiełk”
Tak bajka o złotej rybce dobiegła końca, złota rybka zaraz po wyłowieniu została usmażona wraz z innymi rybami i nie zdążyła spełnić żadnego życzenia, a szkoda bo ości nie mają już tej magicznej mocy napełniania restauracji ogromem uśmiechniętych i zadowolonych gości, tak tłumnie przybywających nad polskie morze nie tylko w sezonie wakacyjnym, ale przez cały rok.
Uważajmy, bo czasem złota rybka tak na chwilę pojawia się w naszych dłoniach doceńmy to i nie marnujmy szansy, bo kolejna już może nas nie spotkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz